
Prawdą jest, że jedna książka pociąga za sobą drugą, ta kolejną i kolejną. Są jak myszy, wpuścić jedną do domu, lezą już bez opamiętania. Takim sposobem trafiła do mnie ta. Czytając inną, koniecznie musiałam sprawdzić o co tyle szumu.
Remarque. I tyle powinno wystarczyć, jako komentarz do tej pozycji. Ale nie byłabym sobą, ze swoim nużącym mnie samą czasem swoim gadulstwem.
Refleksja. Jestem zażenowana, sama sobą i poziomem mojej wiedzy na temat Stalina, w ogóle samej ideologii, działań jaką wyniosłam ze szkół, które dane mi było ukończyć.
Bardzo emocjonalna, rzekłabym, osobista książka. Nie ma się zresztą czemu dziwić.
To jest jedna z tych książek, powieści, gdzie w niezwykły sposób połączone zostały fakty z fikcją, dając zaskakującą całość.
Wróciłam do Wiedźmina po raz trzeci. Ostatnio czytałam jakieś 15 lat temu.
"Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie".
Odkąd pamiętam, unikałam krótkich form, wychodząc z założenia, że niewiele można przekazać na kilku, kilkunastu stronach. Jakże sromotnie się pomyliłam, o czym przekonały mnie te dwa opowiadania i nie tylko, ale to temat na osobny wpis.
Historia tyfusowej Mary. Ma nawet swoją notkę na Wikipedii, bo to powieść bardzo wiernie oparta na faktach ( tylko nie wiem, czy autentycznych ).